Przyszedłem na świat w drodze do Poznania |
Więc jak już tak, to poszedłem w Miasto! |
Zacząłem od „Werandy Cafe” |
Po zupce z chlebem na zakwasie, była kawa po japońsku (znaczy się cappuccino z syropem różanym i pomarańczowym) |
Z pełnym brzuchem wysłuchałem koncertu fortepianowego, |
potem delektowałem się sztuką w przestrzeni publicznej. |
I zmęczony natłokiem wrażeń, padłem w drodze do domu Sanczeza… (gdzie aktualnie mieszkam) |
To on. Sanczez. |